Zabawa z granicami w Yin jodze to najważniejsza, fundamentalna zasada tej praktyki. Nigdy nie powinniśmy wchodzić za głęboko w pozycje Yin jogi. Przyjmuje się, że najlepiej jest pogłębić pozycję na 50-60% naszych możliwości, nigdy na 100%. Zresztą w pozycjach Yin pozostajemy dłużej, najczęściej na 3 do 5 minut, więc na wszystko jest czas. Na ewentualne pogłębienie pozycji również, jeśli tylko nasze ciało się otworzy i na to pozwoli. Najwięcej korzyści fizycznych odniesiemy jeśli będziemy dłużej utrzymywać pozycję, w której „coś czujemy”, dbając o to, żeby doznania nie były zbyt intensywne i żeby nie przeradzały się w ból.
Jeśli wejdziemy od razu za głęboko, będziemy walczyć ze swoim ciałem o utrzymanie pozycji. Yin joga to nie zapasy. W takich warunkach łatwiej o kontuzję. Osobę zaawansowaną w Yin jodze poznajemy po tym, że jest w stanie dłużej utrzymać pozycję niż znacznie ją pogłębić. Poza tym dłuższe pozostawanie w pozycji jest wyrazem tego, że potrafimy wyciszyć nasz nadaktywny umysł, a to też nie jest takie proste.
Często jest tak, że po 1 lub 2 minutach ciało i tak zmięknie, otworzy się, a wtedy można wejść głębiej w bezpieczny sposób. To duża różnica. Pierwsze dwie minuty w praktyce Yin jogi służą rozluźnieniu mięśni. Często nam się wydaje, że mamy rozluźnione mięśnie, a jednak napięcie gdzieś jest w nich jeszcze ukryte. Po dwóch minutach dobroczynny nacisk przechodzi przez ochronną barierę mięśni i dociera do głębiej położonych tkanek jak stawy, kości, więzadła i powięź. Wtedy zaczyna się prawdziwa praca Yin nad naszym ciałem. Pisałam o tym również w tym poście.
Jednak nie zawsze jest możliwe pogłębienie pozycji i to też jest ok. Nasze granice nieustannie się zmieniają. Pozycja, która jednego dnia jest dla nas bardzo dostępna, innego może być poza zasięgiem. Uszanuj to i słuchaj swojego ciała. Pozbądź się oczekiwań co do tego, jak powinno się wyglądać w danej pozycji. W Yin jodze nie chodzi o odpowiednie wyrównanie, ale o to czy dana pozycja spełnia swoją funkcję. Jeśli coś czujesz, to znaczy, że pozycja działa. Nie używamy ciała, by przyjąć pozycję, używamy pozycji, bo dotrzeć do ciała.
Nie wchodź też jednak za płytko w pozycję. Jeśli zupełnie nic nie odczuwasz w ciele, to znaczy, że się po prostu relaksujesz, co samo w sobie nie jest złe, ale nie odniesiesz w ten sposób za dużo fizycznych korzyści z praktyki. Tkanki, które nie są regularnie obciążane ulegają powolnemu zanikowi (atrofii). O tym jak i dlaczego tak się dzieje przeczytasz tutaj.
Czasami porównuje się Yin jogę do gorącej kąpieli. Jeśli za szybko wejdziesz do gorącej wody, to się poparzysz. Jeśli jednak kręcisz się wokół wanny i w ogóle do niej nie wchodzisz, nie doświadczysz korzyści płynących z praktyki. Najlepiej jest wchodzić do kąpieli stopniowo, powoli, aby ciało mogło się przyzwyczaić do różnicy temperatury.

Podobnie jest kiedy pijesz herbatę. Jeśli pijesz ją za szybko, możesz poparzyć sobie język. Ale jeśli jej nie wypijesz w ogóle, nie będziesz w stanie cieszyć się jej smakiem i aromatem. Najlepiej jest pić ją powoli, małymi łykami, żeby doświadczyć korzystnych dla zdrowia właściwości naparu i móc się delektować.

Zabawa z granicami w Yin jodze oznacza, że trzeba znaleźć złoty środek. Najlepsze rozwiązania zawsze leżą po środku. Pamiętaj, że jest to zadanie dla praktykującego. Nikt, włączając w to nauczyciela, nie powie Ci jak masz się czuć w danej pozycji oraz gdzie leży Twoja granica fizyczna. Tylko Ty jesteś w stanie poczuć sygnały płynące z Twojego ciała i właściwie je zinterpretować.
Jeśli masz ochotę na praktykę Yin jogi, to zapraszam Cię na moje zajęcia.